Społeczność z okolic Brynka na Śląsku ocaliła 460 hektarów lasów przed wyrębem. To sukces społeczeństwa obywatelskiego, ale frustrujące jest to, że nadal nie da się o tym informować bez podkreślania absurdów panujących w Lasach Państwowych.
O sprawie głośno jest od przełomu roku, kiedy w nadleśnictwie Brynek miały miejsce konsultacje społeczne nowego Planu Urządzenia Lasu (PUL). Ten dokument m.in. uściśla, ile drewna nadleśnictwo może pozyskać w ciągu 10 lat. Zwykle mało kto o takich negocjacjach wie, bo choć muszą się odbyć, to Lasy Państwowe kiepsko o nich informują.
Tym razem było inaczej. Magda Gościniak, Sławek Bryła, Adrian Król i inni lokalni aktywiści skutecznie nagłośnili fakt, że Lasy Państwowe planują wzrost etatu rębnego o 63% w porównaniu z poprzednią dekadą, a w projekcie PUL są nieprawidłowości, związane z niedostateczną ochroną przyrody (m.in. obszarów Natura 2000).
Ujawnienie tych informacji wywołało bezprecedensową mobilizację. W konsultacjach PUL wzięły udział lokalne samorządy, organizacje i społeczności z okolic Brynka. Złożono rekordową w skali Polski liczbę wniosków do projektu Planu Urządzenia Lasu (Lasy Państwowe poinformowały, że otrzymały 254 dokumenty od społeczności, ale prawdopodobnie było ich jeszcze więcej).
Lokalne społeczności miesiącami musiały jednak czekać na jakiekolwiek informacje, co stało się z ich wnioskami do Lasów Państwowych. Dopiero 28 lipca PUL został podpisany przez Ministrę Klimatu i Środowiska. Z ujawnionych dokumentów wiadomo już oficjalnie, że masowa mobilizacja zapobiegła wyrębowi 460 hektarów okolicznych lasów, Pod presją leśnicy skorygowali swoje plany. Wciąż jednak nie wiadomo, jak dokładnie rozpatrzono poszczególne wnioski społeczeństwa (choć zgodnie z prawem ta informacja powinna być jawna).
Warto jednak na przykładzie tej konkretnej sytuacji przeanalizować, jak Lasy Państwowe zareagowały na przejaw społecznego zainteresowania terenem, którym zarządzają. Czy w odpowiedzi na mobilizację Lasy Państwowe otworzyły się na dialog? Niestety nie. Leśnicy przestraszyli się zaangażowania społeczeństwa i zastosowali znane zagrania: blokadę informacyjną i udawanie, że mobilizacja mieszkańców nie miała miejsca.